poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział XVI

 


   " Powoli akceptując swe słabości 

uczymy się nad nimi panować"



 Uśmiechnęłam się wesoło, co niestety nie w pełni odzwierciedlało mój nastrój. Chciałam być naprawdę jak najpewniejszym oparciem, siłą dla moich przyjaciół, a więc nie mogę pokazywać że się martwię.  Byłam przerażona  bo mój przyjaciel właśnie został pobity przez jednego z moich wrogów, a szczęśliwa ponieważ nic poważnego mu się nie stało. Zemszczę się - spiorę go jutro na kwaśne jabłko! Wytężyłam słuch. Usłyszałam od pielęgniarek że Faith poczuł się lepiej. Dzięki bogu, bo naprawdę wszyscy byliśmy zmartwieni. Na chwilę otoczyliśmy jego łóżko, chcąc go wesprzeć. Z nieukrywanym trudem podniósł się do pozycji siedzącej, z bólem wypisanym na twarzy oparł się o chłodną ścianę. Spróbował się uśmiechnąć, lecz grymas jaki można było u niego zauważyć był co najwyżej lekkim uniesieniem ust i dał dość groteskowy efekt. Na szczęście podczas walki nie stało mu się nic naprawdę poważnego, co mogłoby mu zagrażać, poza złamanym nosem. Dzięki bogu że tylko tyle. Poza tym był cały obtłuczony, podrapany  Już czekał na wypis - to było u nas typowe, uciekać ze szpitala gdy tylko było to możliwe, żaden nieustraszony nie lubił zapachu i atmosfery tego otoczenia. Pielęgniarki to w większości transfery z serdeczności i altruizmu, a ja uważałam że człowiek nigdy nie traci wszystkich cech frakcji w której się wychował. Były jasnowłose, wiecznie miłe i wiecznie uśmiechnięte. Wyglądały dziwnie typowo i przeciętnie jak na naszą frakcje, zdradzały je tylko dyskretne tatuaże widoczne spod białych fartuchów. Jedna z nich przyciszonym, rzeczowym i dziwnie chłodnym tonem odpowiadała na nasze pytania dotyczące zdrowia Faitha. Spojrzałam na moich przyjaciół. Astrid i Jeyne były widocznie przerażone, Scott nie mniej chociaż starał sie to ukrywać. Felic zachował zimną krew, ale sądzę że to ze względu na to, by jeszcze nie denerwować jednego ze swoich przyjaciół. Oparł się o ścianę, splatając ręce na piersi. Scott podszedł do Faitha, i skinął na rudowłosego. Chłopak o szpakowatych włosach wstał chwiejnie, wspierając się na ramieniu blondyna. Przeszedł niepewnie pare kroków,  po czym zmrużył oczy. Widocznie to sprawiało mu ból, mimo pomocy przyjaciół. Mrugnęłam parokrotnie, ponieważ oczy mnie zapiekły. Hm, to ciekawe i zabawne. Ciekawe dlaczego?. 
- Jest w porządku -Powiedział z trudem, po dłuższej chwili - Na prawdę jest dobrze. Możemy iść? 
Wziął z jednego krzesła swoją kurtkę, i mrucząc coś niewyraźnie spróbował przejść jeszcze kawałek w stronę drzwi. Scott uśmiechnął się kwaśno i zaśmiał się gorzko. Spojrzał na niego niesamowitymi oczami. 
- Cierpliwości, koniku polny* - Podszedł do kolegi, pomagając mu szybko. Reszta z nas również to uczyniła. Chcieliśmy mu jak najbardziej ulży, co chyba - skromnie powiem - nam się udało. Chłopak spojrzał na nas z nieukrywaną wdzięcznością. Oparł się na jego ramieniu, co przyniosło mu widoczną ulgę. Czekaliśmy tylko na pielęgniarkę, która mogłaby przynieść wypis, więc nie robiliśmy nic konkretnego. Pojawiła się po jakichś trzydziestu minutach praktycznie znikąd, co odrobinę nas zdziwiło i rozbawiło. Podeszła podając szatynowi plik papierków. Faith odrobinę się rozruszał, i na całe szczęście nie czuł już bólu przy każdym ruchu, i mógł w miarę normalnie funkcjonować.  Jako że byliśmy już wolni, a resztę dnia mieliśmy wolną,  moi przyjaciele chcieli udać się do salonu tatuażu. Scott chciał lecącego kruka na łopatce ,Jeyne chciała dwa piórka na kostce, a Faith znak naszej frakcji na plecach. Stwierdziłam że to fajny pomysł, i byłam ciekawa kiedy ja się na coś zdecyduje. Dotarcie na miejsce zajęło nam trochę czasu, jako że salon był kawałek drogi od szpitala naszej frakcji, a Faith, no powiedzmy że nie był w swojej życiowej formie. Jednak nie przeszkadzało mi to, podczas tego pieszego spaceru podziwiałam widoki i obserwowałam ludzi.  Zauważyłam, że jasnozłote włosy Scotta niesamowicie mienią się w słońcu, ale tymi przemyśleniami niezbyt chciałam się z kimkolwiek dzielić. Zdecydowanie są zbyt prywatne. Zbyt osobiste. Zbyt... moje? to chyba dobre słowo. No cóż... Wyrwana z zamyślenia nawet nie zauważyłam, kiedy stanęliśmy przed salonem tatuażu.  Potrząsnęłam lekko głową. Popchnęłam ciężkie drzwi jako pierwsza, i moim oczom ukazało się miłe, przytulne pomieszczenie. Uśmiechnęłam się.  Thomas znowu ma bardzo miły uśmiech, i zauważyłam u niego nowy tatuaż, który był naprawdę wyjątkowy. Wąż owijający się wokół szyi. Na pierwszy ogień miała pójść Jeyne, a na jej twarzy widać było czysty spokój. Podziwiam, ja bym była bardziej zdenerwowana. 
- To potem ja – Powiedział Scott, płynnym ruchem ściągając koszulkę. Poczułam jak na mojej twarzy wykwitują rumieńce. Wcale nie chciałam żeby one się tam pojawiły, więc znowu potrząsnęłam lekko głową. - Nie boisz się? - Zażartowałam do Scotta, mrugając do niego z uśmiechem -Prawdopodobnie...
-Drżę przerażony - Odciął się Scott, wyszczerzając zęby w uśmiechu. Szturchnęłam go mocno, śmiejąc się.
Kiedy Thomas tatuował Jeyne, jej twarz nawet nie drgnęła. Spojrzałam na nią i widziałam to. Wiedziałam od Astrid, że to piekielnie boli. Nagle mężczyzna zmienił położenie i miałam idealny widok na... igłę. Zamknęłam oczy. Wzdrygnęłam się. Nienawidzę. Igieł. Nienawidzę. Igieł. Nienawidzę. Tego. Widoku. Wrr. Póki nie widzę igły, to wszystko jest w porządku. Ale ten widok... nie mogę. Kiedy będę tatuowana, będę musiała zamknąć oczy i zacisnąć zęby żeby nie uciec. Wstyd mi, ponieważ wszyscy moi przyjaciele znoszą to bez mrugnięcia okiem,  a ja... do nich nie pasuje? Jestem inna. Niezgodna - nie nieustraszona. Jestem sobą. 
- Willow... ale ty jesteś blada. Zbladłaś w jednej chwili - Mruknął Felic po chwili -  Nic ci nie jest?
- Wszystko okay, Mała? - Zainteresował się Scott. - Jak się czujesz? Co się dzieje?- On. Się. O. Mnie. Martwił! Pokręciłam głową. Mruknęłam niewyraźnie, że nie czuje się najlepiej, a mrużąc oczy jeszcze raz zauważyłam igłę.  Astrid musnęła moją twarz, rzeczonym tonem stwierdzając że coś jest nie w porządku.
- Nasza Niezniszczalna-Niczego-Się-Nie-Boję-Will boi się igieł! - Zaśmiał się wesoło Faith, widocznie ból przeszedł mu już całkowicie, ale no cóż - przeleżał tam prawie cały dzień, więc nic dziwnego w tym nie ma. 
- Poważnie? Igieł? Co może w nich być strasznego? - Parsknęła śmiechem Astrid - Znam cię całe swoje życie kobieto, a nie iwem o tobie tak elementarnej, podstawowej rzeczy? o krwi wiedziałam... - ciągnęła - O moje biedactwo... - Mruknęła ciszej, widząc moją zdenerwowaną i jednocześnie przerażoną minę.
- Nienawidzę widoku igieł - Powiedziałam tylko słabo. Scott wyglądał na nieźle zdziwionego tym, co się dzieje. I mocno zdenerwowanego. Dużo bardziej niż Faith i Felic, chociaż oni nie pozostawali obojętni. W tym momencie Jeyne miała już bandażowaną ręke, a ja usiadłam na jednym z chybotliwych krzesełek.
- Spoko, ja nienawidzę pająków - Stwierdziła Jeyne, która słyszała całą naszą rozmowę - Są... straszne.
- Ja węży - Zaśmiała się Astrid, przyglądając się jak Scott zajmuje stare miejsce Jeyne i tłumaczy Thomasowi, co chce mieć i na jakiej części ciała. Wydawał się uspokojony, że po tym jak usiadłam poczułam się lepiej. Wyszłam w towarzystwie Felica i Astrid na podwórko, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Popchnęłam mocniej ciężkie drzwi i skupiłam się na otaczającym mnie świecie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydeh. I tak w kółko. Muszę o tym pamiętać. Nie zapomnieć o oddychaniu.
- Już ci chyba lepiej - Uśmiechnęła się blondynka, muskając delikatnie moje ramię. Zamrugałam. 
- Możliwe - Odpowiedziałam tylko, nie miałam siły na jakąś dłuższą czy ciekawszą wypowiedź. Spróbowałam odwzajemnić uśmiech, nie wiem czy mu się udało. Nagle poczułam, jakie ja mam niesamowite szczęście że mam takich niesamowitych przyjaciół. Wszystkich i każdego z osobna. Jeyne, Astrid. Faitha. Felica. ...Raya i Scotta. Wszyscy ją wyjątkowi i dziękuje za nich losowi. Muszę dać radę w nowicjacie. Dla nich. Dla rodziny. Bo mam kogo kochać i przez kogo być kochana. To jest najsilniejsza motywacja.
|| NO CÓŻ.. ROZDZIAŁ BYŁ OD BARDZO DAWNA, ALE SERWER ODMAWIAŁ WSPÓŁPRACY I MOGŁAM GO DODAĆ DOPIERO DZISIAJ, A NIE JAK PLANOWAŁAM W PIĄTKEK. PRZEPRASZAM. DZISIEJSZA DEDYKACJA JEST DLA WIELU, NAPRAWDĘ WIELU OSÓB - DLA KAŻDEGO Z OSOBNA, KTO CZYTA MOJE OPOWIADANIE - DZIĘKUJE CI BARDZO, NAWET JAK NIE ZOSTAWIASZ PO SOBIE ŻADNEGO ŚLADU ;) DZIĘKUJE MOIM TRZEM KAMILOM ZA WSPARCIE. ZA NIESAMOWITE POMYSŁY DZIĘKUJE WIKTORII! ZA CAŁODOBOWE WSPARCIE I ZNOSZENIE MNIE JESTEM WDZIĘCZNA DOROCIE. NATALII ZA TO, ŻE JEST! DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM I KAŻDEMU Z OSOBNA ŚLĘ STO CAŁUSKÓW KOCHANI! W WALENTYNKI SPODZIEWAJCIE SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU!

2 komentarze:

  1. EXTRA!
    Czekam na nastepny!
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jak zawsze :D <3 Ale nie wybaczam ci tej "małej" xD /W

    OdpowiedzUsuń