wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział XIII


 " Strzelanie z pistoletu? 

Ja chyba podziękuje! "


Otworzyłam gwałtownie oczy, ziewając. Starałam się zasłonić usta jedną ręką, co nie wychodziło mi zbyt dobrze. Drugą - wolną ręką podniosłam sie do pozycji siedzącej. Rozglądnęłam się po naszej prowizorycznej sypialni nowicjuszy, i zauważyłam że poza bandą Chrisa i Scottem nikogo nie było. W tym że znienawidzeni przeze mnie ludzie spali, a Scott odwrócony do mnie tyłem przebierał koszulkę. Kiedy odwrócił się, zauważyłam na jego twarzy jego zwykły, nonszalancki uśmieszek. Mrugnął do mnie lekko.
- Nasza śpiąca królewna już wstała - Zaśmiał się, co wprawiło mnie w irytację - Wstawaj już, wszyscy dawno wyszli coś zjeść - Uniósł brwi, widząc jak walczę z sennością, po czym wstaje. Byłam ubrana w zwykły, szary i za duży na mnie podkoszulek i cienkie, czarne getry. Zdecydowanie powinnam sie przebrać.
- A ty? - Zapytałam mimochodem, szukając odpowiednich ubrań na dzisiejszy dzień, pełen przecież treningów. Strzelanie z pistoletów odrobinę mnie przerażało, ale nie przyznałabym się do tego nikomu.
- Postanowiłem... na ciebie poczekać - Stwierdził w końcu i spuścił wzrok. - Nie powinnaś iść sama, nie?
No nie powiem. Zatkało mnie. Nie zdziwiłoby mnie to, jakby jedna z moich koleżanek (przyjaciółek) - czy to Astrid, czy nawet Jeyne charytatywnie postanowiły zostać i czekając, aż łaskawie postanowię wstać.To do nich pasowało.  Ale Scott? To do niego nie pasowało.
- Um... dziękuje. Naprawdę. - Odwróciłam się plecami, tak jak on poprzednio. Chciałam zmienić koszulkę. Wybrałam zwykły, czarny podkoszulek z dekoltem w serek, i ciemne moro-spodnie. - Nie musiałeś, wiesz?
- Chciałem. - Odpowiedział od niechcenia, szybko. Na pewno nie zastanawiał się nad tą odpowiedzią.Zarumieniłam się lekko, modląc się w duchu żeby on tego nie zauważył. Chłopak poza tobą świata nie widzi powiedziały nasze wspólne przyjaciółki. A co, jeżeli to prawda? Przecież... to takie trudne.
- W takim razie dziękuje podwójnie - Stwierdziłam, biorąc do ręki szczotkę. Powinnam ułożyć jakoś te moje niesforne włosy. Stają się dłuższe niż początkowo planowałam, ale podobało mi się to.Rozczesałam je, co ze względu na ich długość nie potrwało długo. Na sam koniec spięłam czarną spikną grzywkę, i spojrzałam w lusterko. Wyglądałam w porządku. Moje szare oczy patrzyły z właściwą sobie przenikliwością. Na mojej twarzy błąkał się niewymuszony uśmiech. Ubrałam buty i spojrzałam na swojego przyjaciela, który siedział na łóżku, opierając się obiema rękami i najwyraźniej coś cicho nucił. Dałabym głowę, że nie poznawałam tej piosenki...
- Możemy już iść - Powiedziałam, czując jak mi burczy w brzuchu - Um, jestem naprawdę głodna.
- W takim razie chodźmy. Nie mogę pozwolić, by dama chodziła przy mnie głodna - Podsumował krótko, szczerząc zęby. Uderzyłam go lekko łokciem w bok, ale również się uśmiechnęłam, więc ruszyliśmy powoli w stronę naszej jadalni. Żartowaliśmy beztrosko, a mój śmiech rozchodził się po, jak mi się wydawało, całym terytorium całej frakcji. Trzeba przyznać, że Scott ma, zawsze miał i będzie miał niesamowite poczucie humoru, które uwielbiają chyba wszyscy którzy poznali go lepiej. Pamiętam, co sądziłam o nim kiedy jeszcze go nie znałam. Arogancki dupek, z ego nadmuchanym niczym balon. I tak po części było, ale jeżeli zależało mu na kimś, potrafił naprawdę skoczyć za tą osobą w ogień. Naprawdę lubił pomagać ludziom, którzy byli dla niego ważni, i nigdy nie oczekiwał nic w zamian. A że resztę ludzi uważał za nic nie warte parapety i karaluchy... można go było za to winić? W każdym razie ja to rozumiałam i akceptowałam. Chociaż we mnie było dużo z altruistki, chcącej pomagać każdemu kto miał jakiś kłopot - to rozumiałam go. Spojrzałam w jego nienaturalnie wręcz zielone oczy, a on złapał mnie za rękę i splótł swoje palce z moimi. Po zakończeniu nowicjatu przebiegało mi przez myśl teraz musisz skupić się na nowicjacie. Poza tym - Naprawdę nie chce zranić Raya! Ale, choroba,  jego dłoń tak idealnie pasuje do mojej... ku mojej jednoczesnej uldze i rozczarowaniu ( byłam aż zdziwiona jak można odczuwać te dwa uczucia jednocześnie) ujrzeliśmy już jadalnie, a więc blondyn puścił moją dłoń i uśmiechając się nonszalancko ruszył do stolika naszych przyjaciół. Sama nie wiedziałam, co mam ochotę zjeść. Moje myśli wciąż wirowały wokół Scotta. Dlaczego postanowił na mnie poczekać, chociaż wyraźnie było widać że umierał z głodu? Dlaczego po prostu mnie nie obudził, tylko pozwolił mi spać tak długo jak tylko chciałam? Może w każdym jest coś z altruisty? Lub po prostu... może naprawdę mu na mnie zależało? Ale Scott, który najzwyczajniej w świecie bawił się dziewczynami, z żadną chyba nie był tak na poważnie... czy mogło mu zależeć na kimkolwiek? Westchnęłam. W ogóle nie zwracałam uwagi na to, co jem. Nawet nie sądzę, żebym czuła smak tego co jem. Byłam zbyt przejęta Scottem i tym, że będziemy uczyć się strzelania z pistoletu. Bałam się tego i miałam wrażenie, że znowu boję się tego tylko ja, podobnie jak było to z rzucaniem nożami... Scott tak świetnie sobie wtedy poradził, podobnie jak Astrid i Jeyne. Tyle że z nim... to było coś innego? Skąd on potrafił rzucać nożami tak perfekcyjnie? Ciekawa jestem, czy podobnie będzie ze strzelaniem... Jego ojciec to jeden z trójki starszych przywódców nieustraszonych. Drugim był, oczywiście, ojciec Jeyne. No a trzecim ojciec Grace, ale to jak dla mnie było już odrobinę (ogromną! ) mniej ważne. Może to w tym tkwił haczyk? Czy to będzie zbytnim narzucaniem się, jeżeli poproszę jedno z nich o 'korepetycje' ze strzelania z pistoletu? Prawdopodobnie to byłoby najlepszym wyjściem... pytać to nie grzech, prawda?
- Jeyne... Scott? - Zaczęłam cicho, połykając ostatnie kęsy mojego śniadania - Któreś z was mogłoby mi pomóc? Mamy strzelać dzisiaj z pistoletu, a ja nie bardzo sobie z tym radzę... - Ciągnęłam zdenerwowana.
- Pewnie - Odpowiedzieli jednocześnie, zaraz patrząc na siebie i uśmiechając się porozumiewawczo - Akurat z tym radzimy sobie nieźle, możemy ci pomóc. - Dokończyła już sama Jeyne. Jej czarne włosy związane były w kucyk, ubrana była w czerwoną koszulkę. Spojrzałam na nią z wdzięcznością, lecz zaraz przeniosłam wzrok na inne moje przyjaciółki. Faith był ubrany w prosty, czarny podkoszulek i jeansy. Za to Astrid założyła niebieski sweterek z głębokim dekoltem, który ukazywał tatuaż na obojczyku, z którego mogła już zdjąć bandaż. Felic otoczył ją ramieniem - urocza z nich para.  Jeyne spojrzała na mnie, potem na Scotta.
- Wiesz co, Scotty? - Uśmiechnęła się w sposób, który nigdy nie świadczył o niczym dobrym. Nie wskazywało na to również zdrobnienie jego imienia.  Jeyne miała plan - Pomóż jej ty, naprawdę nie mam serca psuć wam tych wspaniałych chwil szczęścia - Zaczęła się śmiać, kiedy rzuciłam w nią kawałkiem jedzenia, po czym zielonooki to podłapał i zrobił to samo, co ja. Uśmiechnęłam się również.
- Chrzań się, Jeyne - Powiedzieliśmy jednocześnie ze Scottem, śmiejąc się, co spowodowało, że na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, których nie potrafiłam w żaden sposób ukryć, ale blondyn kulturalnie udał, że ich nie zauważa, chociaż dokładnie widziałam, że badawczo przyglądał się mojej twarzy! Uch, faceci.
- W sumie to nie mam nic przeciwko - Powiedział po chwili zastanowienia Scott - Po śniadaniu mam trochę czasu, także mogę ci pomóc i z chęcią to zrobię - stwierdził - Poprosimy Lauren o użyczenie jakiejś wolnej sali treningowej... - Zauważyłam przelotny błysk w jego oczach... czyżby podobała mu się ta myśl? No mnie na pewno się podobała. W duchu jednocześnie przeklinałam i błogosławiłam Jeyne... dziwiąc się sama sobie.
- W takim razie, dziękuje ci już kolejny raz tego dnia - Stwierdziłam, kończąc swój posiłek. Scott nie jadł już od dłuższej chwili, tak że bez chwili zwłoki postanowiliśmy iść potrenować. Lauren z uśmiechem zgodziła się na nasz pomysł, użyczając nam jedną z mniejszych, nie używanych już sal treningowych. Niewiele zapamiętałam z tego treningu, poza jego chłodnym, rzeczowym tonem tłumaczącym mi, jak radzić sobie z odrzutem i jego dłońmi, które pokazywały mi w najprostszy sposób, jak sprawnie wycelować i wystrzelić. O mój boże. Byłam szczęśliwa.  || SPECJALNE PODZIĘKOWANIA DLA KAMILI I DOROTY, KTÓRYM DEDYKOWANY JEST TEN ROZDZIAŁ.KAMI,  JESTEŚ DLA MNIE NIEUSTAJĄCYM ŹRÓDŁEM INSPIRACJI, NIE WYOBRAŻASZ SOBIE JAK SIĘ CIESZĘ Z TWOICH MIŁYCH OPINII NA TEMAT MOJEGO OPOWIADANIA, BEZ CIEBIE TEN ROZDZIAŁ BY NIE POWSTAŁ - A NA PEWNO NIE W TEJ FORMIE, W KTÓREJ JEST TERAZ. DOROTKA, TY PO PROSTU INSPIRUJESZ MNIE SAMĄ SOBĄ, BEZ CIEBIE NIE BYŁOBY CAŁEGO TEGO OPOWIADANIA. DZIĘKUJE WAM OBU, JESTEŚCIE KOCHANE <3

6 komentarzy:

  1. Jak dla mni ten rozdział był najcudowniejszy! Jacy Willow i Scott są słodcy! Uwielbiam to opowiadanie.
    I bardzo dziękuję za dedykację, jesteś kochana. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah, no dziękuje - KOLEJNY RAZ - za miłe słowa. Na prawdę bez was pisanie nie miało by sensu i brakłoby mi pewnie motywacji, a tak to mam dla kogo się starać <3 to wy jesteście kochane i jesteście moją motywacją

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne *--*
    JESTEŚ WSPANIAŁA WIESZ ?
    Tylko ty potrafisz napisać takie wspaniałe opowiadanie
    Dziękuję też za dedykację

    OdpowiedzUsuń
  4. O tym mówię <3
    Nawet nie wiecie jak takie coś inspiruje! Jesteście świetne, to że jesteście, że mnie wspieracie, że czytacie i w ogóle <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze...
    Scott jest taki cudowny ♥ On i Willow pasują do siebie jak (tutaj wymienia 928374755 książkowych par, które są sobie przeznaczone). Jak na końcu nie będą razem to Cie uduszę.

    "- Chrzań się, Jeyne - Powiedzieliśmy jednocześnie ze Scottem" - szczególnie spodobał mi się ten moment. Jacy oni są zgrani ♥

    Teraz druga kwestia. Musisz uważać na powtórzenia, bo masz ich dość sporo. Rozumiem, niektóre są celowe, ale nie wszystkie. I literówki, zmora chyba każdego. Wiem, one są wredne i złe, zawsze się gdzieś wcisną.

    Ogólnie bardzo mi się podoba opowiadanie. Na początku myślałam, że będzie aż za bardzo przypominać "Niezgodną" ale tak nie jest za co duży plus ;)
    Oczywiście jeszcze Twój styl, który jest bardzo przyjemny i czytelny. Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chciałabym się wtrącać, jednak nie jestem pewna kwestii ubioru opisanych przez ciebie postaci. Z jednej strony w książce wszyscy Nieustraszeni ubierali się na czarno, a na twoim blogu nie, dlatego wolę się upewnić: czy jest to pomyłka czy celowy zabieg? Miłego dnia i informuję, że ten blog został dodany do zakładki POLECAM na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń