niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział III.

 

|| Nowicjat - Czy aby na pewno

nie początek końca? ||


Słyszę dziki ryk i wiwaty nieustraszonych, tak witają każdego kto wybiera ich frakcje. Uśmiecham się ciepło i wiem, że decyzja była dobra. Czuję się słabo, czując i widząc krew.  To jest moje miejsce. Moja frakcja.  Krew dalej kapie mi po skaleczeniu. Spoglądam na swoją rodzinę. Uśmiechnięci rodzice, Tabitha unosząca kciuki do góry, mały Matt cały rozpromieniony, że jednak zostanę z nimi. Jeyne, która również została w Nieustraszonych uśmiecha się do mnie i dyskretnie wskazuje miejsce obok siebie, które dalej jest puste. Biorę głęboki oddech, i ruszam na miejsce. Ceremonia cały czas trwa, po mnie idzie jeszcze wiele osób, na które w ogóle nie zwracam uwagi, ponieważ już nikt nie przenosi się do nieustraszoności. Gdy wchodzę w szeregi nieustraszonych, czuję poklepywanie po plecach, słyszę gratulacje. Patrzę, kto jeszcze zdecydował się być nieustraszonym. Poza mną i jasnowłosą Jeyne są to nasza koleżanka - Astrid.. No i nasz kolega - Faith ma mysie włosy i piwne oczy a Astrid ma szatynowe włosy oraz piwne oczy, śniadą cerę. Poza tym rudy Felic z piegami na całym ciele i jasnowłosy Scott - osoby, które znałam całe życie. Które znałam i lubiłam. Dalej lubię. W nieustraszoności zostają jeszcze osoby, które lubię mniej - czwórka osób, które naprawdę ciężko polubić. Tyrani i despoci. Christian ma ciemną cerę, ciemne włosy i oczy. Świadomy swojej siły, często najzwyczajniej w świecie znęcający się nad większością osób. Jason to jego cień ; jest pewnie zbyt głupi, by mu się sprzeciwić. Ma jasnobrązowe włosy i zielone oczy. No i oczywiście Grace - dziewczyna Chrisa. Równie milusia jak on, poza tym jest jeszcze Sybille. Błąka się wokół nich, chcąc być taka jak oni, lecz oni nigdy jej do siebie nie dopuszczają. Nie wiem kto jest gorszy. Tyran czy jego dziewczyna. Hm. Jest nas dokładnie dziewięciu.Przenoszę wzrok na transfery z innych frakcji. Ich jest więcej, nie dużo, najwyżej z trzy albo dwie osoby więcej, no ale jednak. Obecnie wyboru dokonuje drobny chłopaczek w barwach erudytów. Wybrał prawość, widzę jak członkowie jego nowej frakcji kiwają głowami z aprobatą, i jak krzywią się erudyci. Najbliżej mnie stoi brązowowłosa dziewczyna o niebieskich oczach mająca na sobie czarno - białe ubrania prawości. Oni prawdę widzą jako czarno-białą. Obok niej stoi  ciemnoskóra dziewczyna o ciemnych włosach i oczach, z tej samej frakcji co dziewczyna, i burkliwy chłopak o ciemnych włosach i jasnych oczach, również mający na sobie barwy prawości. Dalej stoją dwie osoby o miodowych oczach i takich samych włosach,a obok bliźniaków stoi dziewczyna o ciemnokasztanowych włosach - transfery z erudycji, sądząc po szatach koloru nieba. Potem osoby wyglądające na transfery z serdeczności - na to wskazuje ich wygląd i zachowanie. Blondynka o niebieskich oczach, uśmiechnięta dziewczyna o kasztanowych włosach i brązowych oczach - chyba miała na imię Clove, za nią stał chłopak. Brązowe włosy i oczy, silna sylwetka - tranfer z serdeczności. No i transfery z altruizmu - szatyn o ciemnych oczach, wysoki i chudy i rudy chłopak o miłym uśmiechu. Sztywniacy - przebiegła mi szybka myśl. Ale ja też mogłabym zostać sztywniaczką. Było ich trzynaście, o sześciu więcej niż nas - urodzonych jako nieustraszeni. Już wszyscy szesnastolatkowie dokonali swoich wyborów. Można powoli rozchodzić się i rozpoczynać miesięczny okres nowicjatu, po którym zostaniemy pełnoprawnymi członkami wybranej frakcji. O ile w ogóle go przejdziemy. Potrząsam delikatnie głową, próbując odgonić od siebie uczucie słabości które towarzyszy mi od chwili, gdy zobaczyłam krew na swej dłoni. Nienawidzę kwi, nienawidzę krwi, nienawidzę krwi. Na szczęście krwawienie już ustało, a ja czuję się już lepiej. Felic i Jeyne próbują podtrzymać rozmowę, żartują. Każdy z nas jednak jest zdenerwowany.  Śmiejemy się z jakiegoś żartu Astrid, staramy się wyluzować, czekając na jakiekolwiek instrukcje. Powoli podchodzi do nas jeden z przywódców nieustraszonych. Jest młody.
- Jak myślicie, co teraz będziemy robić? - Zaczyna niepewnie Faith . - Mamy zaczekać na informacje? 
- No raczej tak. - Stwierdza rzeczowo Felic - Poza tym, będziemy jechać pociągiem. Jak zawsze... 
Znowu spoglądam na swoją rodzinę, która pogodnie się uśmiecha. Zastanawiam się, czy Tabitha za dwa lata wybierze nieustraszoność. Unoszę brwi. Ludzie powoli kierują się do wyjść - każda frakcja ma swoje. 
Większość korzysta z wind.Altruiści wolą schody, uważają że winda to pobłażanie sobie, czego nie tolerują. 
Dla nich to jest akt bezinteresowności. My - nieustraszeni - również wolimy schody - ale dla nas to jest... coś jak akt dzikości. Nie idziemy przez nie równie spokojnie i w milczeniu jak altruiści. A raczej biegiem, skacząc i wygłupiając się. Zabawne, jak to do jakiej frakcji należysz cementuje całe twoje życie. Hm. 

Ludzie z serdeczności kierują się do wyjść, podobnie prawość oraz erudycja. Altruiści oczywiście czekają, wyjdą ostatni, posprzątają po wszystkim. Patrzę na niepewne miny transferów - mimowolnie się uśmiecham.
Zaraz rozpocznie się mój nowicjat - myślę - wiem jak to się odbywa. Selekcja trwa od samego początku, pierwszym testem jest skok do pociągu, co dla nas jest banalne. Ale dla ludzi z innych frakcji... no cóż. Życzę szczęścia. Cała masa ludzi kieruje się do wyjścia, a przywódca nieustraszonych cały czas coś mówi, lecz nie zwracam uwagi na jego słowa. Nie mam ochoty,  jestem na to zbyt zdenerwowana. Po prostu nie. Czy uda mi się przejść przez nowicjat? wiem że jest trudny. Będę musiała stoczyć parę walk - to już robiłam - to jest pierwszy etap. Do drugiego oraz do trzeciego nie można się przygotować. No cóż. I tak jestem na wygranej pozycji w porównaniu z transferami. Przełykam ślinę. A jeżeli nie przejdę nowicjatu? Zostanę bezfrakcyjna. Uczą nas, ze to los gorszy od śmierci. Nie chce zostać bezfrakcyjną. Może jednak trzeba było wybrać spokój i monotonię altruizmu, lub ciekawość świata i wiedzę erudytów... nie jestem teraz pewna. Ciekawa jestem, czy podobne myśli mają moi znajomi i przyjaciele którzy również wybrali tą frakcję. 
- Boicie się? - Pytam, całkowicie ignorując... Erie'a? tak chyba na imię akurat temu przywódcy. Nigdy mnie to nie obchodziło. Jest niewiele starszy od nas. Może z dwa lata. Więc ma osiemnaście lat. Młody. 
- Czego? - Twarz Felica tężeje - Nowicjatu? - Ciągnie - Trochę... nikt nie chce zostać bez frakcyjnym, po pierwszym etapie odpadnie czterech z nas i transferów, a na koniec trzeciego jeszcze sześć osób. Hm.
- Ja się w ogóle nie boję-powiedziała cicho Jeyne -poradzimy sobie wszyscy. Pamiętacie manifest nieustraszonych? - uśmiecha się lekko - a przynajmniej jego fragment? - “Uznajemy zwyczajne akty męstwa, odwagę, która każe jednej osobie stanąć w obronie drugiej osoby'.” I po to tu jesteśmy, prawda?
- Nie damy się wykopać z tej frakcji - Powiedziała krzepiąco Astrid - Wierzymy - ciągnęła dalej słowa manifestu - że tchórzostwo jest głównym powodem istnienia niesprawiedliwości na świecie.Wierzymy
w wolność od strachu i sprzeciwiamy się jego wpływowi na nasze decyzje
.Uwolnijcie się od strachu.
Ta rozmowa mi pomogła. Nie znałam całego manifestu na pamięć, podziwiałam dziewczyny, że znały go. Potrafiłam tylko wybiórczo swoje ulubione fragmenty. Takie jak : wierzymy nie tylko w śmiałe słowa, ale również w śmiałe czyny, które im odpowiadają. Wierzymy w krzyczenie za tych, którzy mogą tylko szeptać,i w obronę tych, którzy nie potrafią się bronić sami. Powtarzanie sobie manifestu pozwoliło mi zrozumieć po co tu jestem i co chcę osiągnąć. Być z rodziną. Z przyjaciółmi. Z ludźmi, których kocham.I którzy nie obronią się sami.Przed oczami staje mi mały Matt, uśmiechający się uroczo, prosząc o cukierka.Jestem gotowa. Mogę wszystko. Jestem niezgodna. Jestem tym, kim chcę być i nikim więcej. Tylko tym.A chcę być z rodziną. Tylko to wiem. Tylko dlatego muszę przetrwać. Dla rodziców. Dla Tabithy. I Matta.Nagle poczułam niesamowite pragnienie pogłaskania naszej kochanej, starej, rudej kotki. Niestety. Za miesiąc. Kiedy wrócę. Bo jestem pewna że wrócę. Bo jestem nieustraszona bardziej niż się wydaje. Bo chce przetrwać. Nieustraszeni zrywają się do biegu, a ja biegne za nimi, uśmiechając się mimowolnie. Zaczyna się.

2 komentarze: