" Czy można kochać dwóch jednocześnie?
Czuję się podle. "
Nie zdawałam sobie sprawy, kiedy zasnęłam. Płynnie jednak pogrążyłam się w słodkich sennych marzeniach, ale nie śniło mi się nic konkretnego, nic co mogłabym ...lub nic co chciałabym... zapamiętać. Nagle otworzyłam oczy, niepokojąco rozbudzona - wydarta ze snu. Zostałam obudzona nieludzkimi wręcz krzykami i gwałtowną wrzawą. Zamrugałam parokrotnie, po czym przeczesałam włosy ręką. Podniosłam się do pozycji siedzącej, pochylając lekko głowę. Nie rozumiałam, co się działo. Zdziwiłam się, i nie zastanawiając wiele postanowiłam sprawdzić źródło tego zgiełku. Zmarszczyłam nos i potrząsnęłam głową jednym susem zeskoczyłam z łóżka, po czym w trzech krokach znalazłam się na miejscu, z hukiem otwierając spore drzwi. Zauważyłam, że na prawdę... bałam się tego co mogę zobaczyć. Te krzyki były niepokojąco znajome Przegryzłam wargę z niedowierzania. Ray i Scott ... najzwyczajniej w świecie się bili. Chociaż to słowo było zbyt delikatne. To nie była tylko i wyłącznie zwykła bójka. To było... to było coś więcej. I zamierzałam się dowiedzieć co.Bałam się, że zrobią sobie coś nawzajem. Dlaczego oni walczyli? Zdawali się mnie nawet nie zauważać. Widać było, że szanse są mocno wyrównane. Stwierdziłam, że muszę jakoś zareagować, inaczej się pozabijają albo jeszcze gorzej. Scott kopnął Raya, kiedy ten drugi złapał go za włosy, ciągnąc je mocno. Scott się wyrywał. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie chciałam tego widzieć. Kolejny raz przegryzłam wargę, po czym zmrużyłam oczy. Splotłam ręce na piersi. Nie dowierzając obserwowałam dwóch najcudowniejszych facetów na świecie, którzy z jakiegoś powodu bili się. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Więzły mi one w gardle, nie zdołałam nic a nic z siebie wydusić ani wyjść z szoku.Zamrugałam parokrotnie. Nie wiedziałam, jak mam zareagować. Oni. Się. Bili. Cóż...
- Ktoś mi wyjaśni co się dzieje? - Mój głos musiał zabrzmieć tragicznie, ale nie przejmowałam sie tym. Ray i Scott spojrzeli na mnie w tej samej sekundzie.Oboje byli w opłakanym stanie, zaczynając od rozciętych warg, przez podbite oczy, kończąc na - jeśli byłam tak wnikliwym obserwatorem, za jakiego się uważałam - złamanych nosach .Pokręciłam głową z niedowierzaniem.Ray tylko uniósł brwi, spoglądając na mnie, Scott za to uniósł lekko wargi w leniwym uśmiechu, lecz zaraz skrzywił się - najwyraźniej z bólu. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po moim ubraniu. Och, tak. Byłam ubrana tylko w wytarty podkoszulek, odrobinę (tylko dwa rozmiary!) na mnie za duży, i przykrótkie spodenki. Moje włosy również były w chaotycznym nieładzie. Innymi słowy - wyglądałam strasznie. A samopoczucie - z wielu powodów - miałam naprawdę nie lepsze.
- Ślicznie wyglądasz, Willow - Powiedział Scott jak gdyby nigdy nic z rozbrajającą szczerością. Nie żartował. Jego głos był ciepły, ale wzrok wbity w czarnowłosego chłopaka uderzająco chłodny - Od rana promieniejesz, wiesz o tym? - Znowu spróbował się uśmiechnąć, co odrobinę mu nie wyszło, no cóż....
- Dlaczego się biliście? - Warknęłam zirytowana. Postanowiłam zignorować ten wątpliwy komplement - Wystraszyliście mnie. Myślałam, że coś wam się stało. - Ray przewrócił oczami, wyraźnie zirytowany.
Faceci...czy ktokolwiek normalny jest w stanie ich zrozumieć?Szczerze mówiąc -wątpiłam w to.Bardzo. Westchnęłam cicho. Czy mogło im pójść... o mnie?! Czy to na prawdę zaszło aż tak daleko? cóż....
- Nikomu nic poważnego się nie stało? - Wzniosłam oczy ku niebu, nie mogąc powstrzymać w sobie altruistycznych zapędów. Kochałam ich, i nie chciałam by działa się im krzywda. Któremukolwiek z nich.
Z satysfakcją stwierdziłam, że uciszyłam i blondyna, i czarnowłosego. Żaden nie pisnął ani słówka, co znaczyło również, że żaden z nich nie skarży się na nic, co wymagało by uwagi mojej lub pielęgniarek.
Ray uśmiechnął się, pocierając delikatnie obolałą szczękę. Podszedł do mnie bliżej, szepcząc cicho.
- Zobaczymy się po śniadaniu, okay? - Mruknął, po czym zaraz zniknął, kuśtykając lekko. Na pewno jest z nim wszystko okay? - Otworzyłam szerzej oczy, rumieniąc się nieznośnie. Pokiwałam powoli głową.
- Wyspałaś się, Mała? - Scott wydawał się wyraźnie odprężony po tym, jak czarnowłosy zniknął. Zniknęła chłodna pustka z jego oczu. Znowu był moim Scottem. Tym, który ze wszystkiego żartuje i drwi. Na jego twarzy błąkał się drwiący uśmiech, który zdradzał idealnie całą jego osobowość. Cały świat jest świetnym dowcipem. Cały świat jest dobrym żartem. Kochałam to jego podejście do życia, tą jego lekkomyślność.
- Spoko, Mały - Uśmiechnęłam się wesoło - Ja się ide przebrać, a potem coś zjeść. - Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Gdzie poszedł Ray? Dlaczego oni się bili? Co się w ogóle działo i dlaczego? Nic nie rozumiem. Z cichym westchnięciem wybrałam czarną koszulę i czerwone spodnie-rurki. Po dłuższym czasie wygrzebałam jeszcze swoją szczotkę do włosów, która umożliwiła mi ujarzmienie mojej szopy na głowie, by chociaż minimalnie przypominała ludzkie włosy. Siadając z cichym plaśnięciem na łóżku, ziewnęłam głośno.
Na nogi ubrałam swoje ulubione glany. Mając nadzieje, że wyglądałam normalnie wyszłam z sypialni. Popchnęłam z całą siłą ciężkie drzwi, zauważyłam znudzonego chłopaka, który coś nucił oparty o ścianę.
- Gdzie są wszyscy? - Zapytałam Scotta. Blondyn wzruszył ramionami, tłumacząc że poszli coś zjeść.
Byłam diabelnie ciekawa, o czym on myślał. I gdzie wybył Ray. Poczułam, jak zaburczało mi w brzuchu.
- Chodź coś zjedz, księżniczko - zaśmiał się Scott - Słyszę, że jesteś głodna. - Złapał mnie za ręke i pociągnął za sobą. Ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę jadalni nieustraszonych, a ja byłam zbyt zdziwiona reakcją Scotta żeby zwracać uwagę na drogę. Nawet nie spostrzegłam, aż znaleźliśmy się blisko stolika Jey, Felica i Astrid. Faith gdzieś zniknął. Uśmiechnęłam się, kiedy Scott szepnął mi, że przyniesie coś do jedzenia.
- Cześć. - Ziewnęłam, mówiąc do pozostałej trójki moich przyjaciół - Ktoś wie, gdzie jest Faith?
- Niestety nie - odparła Astrid. Hm, ciekawe gdzie on mógł zniknąć? I to bez słowa? Wzruszyłam ramionami. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co zdarzyło się rano. Oni naprawdę bili się z mojego powodu? Czułam cholerne wyrzuty sumienia. Gdyby nie moje niezdecydowanie, nie doszło by do tego. Scott przyniósł dwa hamburgery. Jednego z nich położył przede mną, polewając go sosem. Podziękowałam mu.Wzięłam gorącą bułkę w dłonie, i poczułam że jestem naprawdę głodna. Powoli zaczęłam jeść, przysłuchując się rozmowie moich przyjaciół. Czego chciał ode mnie Ray? Na pewno porozmawiać ze mną o nas. Czy w ogóle było jakieś 'nas'? Trudne pytanie. Czy ja bym tego chciała? Zraniłabym wtedy Scotta. A tego nie chciałam. ale zależało mi na Rayu. Nie chciałam ranić kogokolwiek, ale w tym momencie raniłam obu swoim niezdecydowaniem. I nie wiedziałam co z tym zrobić. Chciałam wszystko uporządkować po nowicjacie. Niestety, zauważyłam że los uparcie chce inaczej.Pokręciłam lekko głową.Skończyłam posiłek, i przeprosiłam wszystkich,tłumacząc się że muszę gdzieś iść.Spojrzałam kątem oka na Scotta, który wyglądał na więcej niż tylko lekko urażonego. Poczułam kolejne uczucie wyrzutów sumienia. Wiedział, gdzie idę.
- Pewnie, znajdź nas jak wrócisz od swojego Raya - Ostatnie słowo wręcz wypluł. Spojrzałam na niego przepraszająco. Uśmiechnęłam się niewyraźnie, i wybiegłam z jadalni. Wiedziałam, że nie będzie sie gniewał.
Scott taki nie był. Wybaczy mi. || CZUJĘ SIĘ TRAGICZNIE, BOLI MNIE GARDŁO I ZAMIAST LEŻEĆ SOBIE W ŁÓŻECZKU, TO PISZĘ ROZDZIAŁ. HA, NO CÓŻ. MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIE SPODOBA BO JAK DLA MNIE JEST TRAGICZNY. SAMA NIE WIEM PO CO JA TO PISZĘ SKORO MI SIĘ NIE PODOBA, ALE NO CÓŻ. W KAŻDYM RAZIE TEN ROZDZIAŁ NIE POWSTAŁ BY GDYBY NIE NAJWSPANIALSZE - WIKTORIA, KAMILA I DOROTA. DZIĘKUJE WAM BARDZO BO JESTEŚCIE WSPANIAŁE. SPECJALNE PODZIĘKOWANIA KIERUJĘ RÓWNIEŻ DO BARTKA, KTÓRY NA PRAWDĘ MNIE ZAINSPIROWAŁ. NO CÓŻ - DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM BO JESTEŚCIE WSPANIALI I KOCHANI. JESTEŚCIE I CZYTACIE. PODOBA WAM SIĘ TO - A TO WIĘCEJ NIŻ MOGŁABYM SOBIE WYMARZYĆ.
CUDO *.* EXTRA *.* GENIALNE *.*
OdpowiedzUsuńKocham Twój styl! Kocham Twojego bloga!
Bardzo mi się podoba!
Nawet nie wiem co mam jeszcze dodać!
Po prostu kocham i czekam z niecierpliwością na następny rozdział!!
Życzę weny i zdrowia <3
Nominuję cię do Liebster Blog Award ! Więcej informacji na moim blogu : http://emily-blogg.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZastanawiam się cały czas nad jednym... Jak ty piszesz takie wspaniałe rozdziały? ;_;
OdpowiedzUsuńUwielbiam Scotta! <3
Aha, i masz więcej nie pisać, że rozdział jest tragiczny, bo w żadnym wypadku NIE JEST.
Nie wiem nawet co mam jeszcze napisać, weny życzę! :)
Sorki, ale nie znalazłam nigdzie zakładki 'spam'.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga, również piszę o Niezgodnej! :)
divergent-rose.blogspot.com/